Jānis Miņins jakiego nie znacie

Zodiakalny „Lew”, z wielką wiarą we własne siły i zdolności organizacyjne. Urodzony w 1980 roku w kurlandzkim mieście Kuldīga, w zachodniej Łotwie. Dzień przed powstaniem w Gdańsku Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z Lechem Wałęsą na czele. Z pasji – sportowiec, z wyboru – trener, z zawodu – strażak.
Jānis Miņins – bo o nim mowa, to legenda światowych bobslei. Od kilku miesięcy główny trener reprezentacji Polski.

Kilka dni temu minęło sześć lat od ostatniego startu Mininsa w roli… pilota. Dwukrotnie zresztą okazał się wówczas bezkonkurencyjny w Pucharze Europy, w rywalizacji czwórek w Winterbergu. Zaraz po zakończeniu kariery, Łotysz rozpoczął przygodę trenerską…

– Zanim podjąłeś rozmowy z Polskim Związkiem Bobslei i Skeletonu, co wiedziałaś o Polsce?
– Wiedziałem, że to duży kraj, z wielkim potencjałem i możliwościami, w którym znajduje się… mały team bobslejowy.
– Często bywałeś w naszym kraju?
– Wiele razy. Większość torów znajduje się w Europie Zachodniej, a podróżując często drogą lądową – Polska zawsze była „po drodze”…
– Jakie są pierwsze spostrzeżenia po kilku miesiącach pracy z naszymi bobsleistami?
– Przed wszystkim – i to jest szalenie ważne – widzę ogromną motywację i  chęć zawodników do pracy. Każdy z nich wykonuje 110% każdego treningu.
– Jakie cechy musi posiadać dobry bobsleista?
– Odwaga, dobra koordynacja, silny organizm, motywacja do ciężkiej pracy, szybkość, a przede wszystkim dobra praca w zespole.
– Jaką pozycję mają bobsleje na Łotwie?
– W okresie zimowym, najbardziej popularny jest u nas hokej na lodzie. Potem są bobsleje.
– Czy w Polsce powinien powstać profesjonalny tor?
– Moim zdaniem – tak! Budowa tor w tak dużym kraju jak Polska, stworzyłaby wielkie możliwości. Przede wszystkim wpłynęłoby to na rozwój dyscypliny, a co za tym idzie, młodzi sportowcy mieliby nowych bohaterów sportowej wyobraźni. Ponadto przybyłoby wiele wysportowanej młodzieży. A to bardzo ważne.
– Kiedy polscy bobsleiści zaczną odgrywać decydującą rolę na arenie międzynarodowej?
– To nie takie proste. O najwyższe cele będziemy walczyć wówczas, kiedy uda się nam zbudować dobry system szkolenia. Co roku muszą pojawiać się nowi sportowcy, którzy stale będą podnosić umiejętności.
– Ile masz zaliczonych ślizgów na torze w Siguldzie?
– Blisko 1000!
– Jakie są Twoje doświadczenia trenerskie?
– Szkoleniowcem jestem już 6 lat. Już w 2011 roku podjąłem współpracę ze Słowakami, a w latach 2012-2013 z byłem głównym trenerem bobsleistek belgijskich. Później pracowałem z rosyjskimi bobsleistkami. Od stycznia do kwietnia 2016 roku byłem odpowiedzialny z element jazdy w chińskiej federacji.
– Czy pamiętasz datę „8 lutego 2009” i kanadyjski tor Whistler?
– Oczywiście. Udało się nam wówczas w czwórce – z Intarsem Dambisem, Daumantsem Dreiskensem i Oskarsem Melbardisem – ustanowić nieoficjalny rekord prędkości (153,02 km/h). Ale z tego, co się orientuję niemieccy bobsleiści pobili nasze osiągnięcie podczas XXI Zimowych Igrzysk Olimpijskich.
– Opowiedz coś o swojej rodzinie?
– Mam dwójkę wspaniałych dzieci – syna i córkę, moja mama pracuje w szpitalu, tato pracuje w firmie budowlanej. Żony nie mam – jestem po rozwodzie.
– Ulubione miejsce na ziemi?
– Bardzo lubię Włochy, ale najlepsze miejsce, po długim sezonie, to zawsze dom.
– Ulubione tory to…
– … Whistler w Kanadzie i włoska Cesana.
– Najlepszy pilot w historii zdaniem Jānisa Miņinsa to…
– Niemiec André Lange – czterokrotny mistrz olimpijski. To był dla mnie wielki zaszczyt z nim rywalizować!
– A najlepsza dwójka i czwórka?
– Naprawdę trudno powiedzieć. Co roku jest ktoś inny. Wiele zależy od coraz lepszego sprzętu.
– Dziękuję za rozmowę.
– Również bardzo dziękuję i korzystając z okazji składam wszystkim gorące i serdeczne Życzenia Noworoczne.