Mało kto dzisiaj pamięta, ale skeleton w barwach biało-czerwonych był już nawet reprezentowany na igrzyskach olimpijskich! Monika Wołowiec (rocznik 1976) – była wieloboistka (AZS AWF Wrocław) i wszystko jasne.
Zjazd na sankach głową w dół został włączony do programu olimpijskiego w 2002 roku. Monika miała wówczas 26 lat, była pod studiach, rozpoczynała nowe życie w Ameryce i marzyła o karierze… bobsleistki. Wraz z inną emigrantką z wyboru, Joanną Steinhilber.
Nic z tego nie wyszło, ale z racji zamieszkania w pobliżu toru w Park City, nieopodal Salt Lake City, w stanie Utah, naturalnym stało się, że szybko wróci na lodową rynnę.
I wróciła, jako… skeletonistka. Zgodnie z dewizą stanu Utah – „industry” (czyli „pracowitość), Monika Wołowiec rozpoczęła mozolną wspinaczkę na olimpijski szczyt.
Przed wyjazdem do USA, Monika żyła i uczyła się we Wrocławiu – najpierw Szkoła Podstawowa nr 45, potem II Liceum Ogólnokształcące. Stąd już tylko dwa kroki na obiekty Akademii Wychowania Fizycznego. Trenowała wielobój we wrocławskim AZS AWF, startowała nawet m.in. na Pucharze Europy w 1997 roku w fińskim Oulu.
Początki ze skeletonem w Parki City nie były łatwe – nieufność gospodarzy toru, brak funduszy. Z czasem było jednak coraz lepiej; udało się nawet trenować z amerykańską czołówką.
Marzenia spełniają się – rozpoczęła regularne ściganie w Pucharze Ameryki, z rywalkami z wielu krajów (m.in. Amerykanki, Kanadyjki, Australijki, Japonki, Brytyjki, Nowozelandki, Dunki). W sezonie 2004/2005 sklasyfikowana została na 25. miejscu w zawodach tego cyklu.
W lutym 2005 roku, na torze w Calgary uplasowała się na 21. miejscu w mistrzostwach świata. Kilkanaście miesięcy później była jedenasta w America’s Cup (Park City).
Na XX Zimowych Igrzyskach Olimpijskich, które odbyły się w 2006 roku, na obiekcie w Cesanie Pariol, którego koszt wyniósł 77 milionów euro, a uznawanym za niezbyt szybki, ale za to trudny technicznie, Monika Wołowiec zajęła 15. miejsce.
Fot. Jerzy Gumowski/AG