Tylkowski: – kości sobie nie skleję

Kadra naszych bobsleistów opuściła urokliwe, bawarskie Königssee i przenosi się do Altenbergu w Saksonii, niedaleko granicy z Polską. To już ostatni akord przygotowań przed zbliżającym się sezonem 2015/2016. W dniach 28-29 listopada br. rusza Puchar Świata (BMW IBSF World Cup), który zakończy się pod koniec lutego w… Königssee.

Oczywiście najważniejszymi imprezami w sezonie będą mistrzostwa Europy, które w dniach 1-7 lutego 2016 roku odbędą się w St. Moritz i mistrzostwa świata – zaplanowane na 8-21 lutego 2016 roku w tyrolskim Igls, na przedmieściach Innsbrucku.

W ostatnich dniach, nasz ekipa została – niestety – znacznie osłabiona. Podczas treningu w Königssee, czwórka pilotowana przez Mateusza Lutego wywróciła się, co się zdarza w sporcie bobslejowym. Niestety wywrotka była tak niefortunna, że najbardziej ucierpiał nasz najsilniejszy rozpychający – Krzysztof Tylkowski, łamiąc lewy obojczyk. Po konsultacji z niemieckimi lekarzami, okazało się, że niezbędna jest operacja. Pozostali – Mateusz Luty, Grzegorz Kossakowski i Jakub Zakrzewski, lekko poobijani wrócili już do treningu.

Dzisiaj jesteśmy już po zabiegu Krzyśka. – Mam śruby i blachy – mówi. – Szkoda, że tak wyszło. W tym sezonie chciałem już postraszyć rywali. A tak muszę poczekać kilka kolejnych miesięcy. Niestety, kości sobie nie skleję…

Krzysztof Tylkowski to twardy facet. – Ja nie z tych, co się poddają – mówi. – Już wcześniej miałem złamany obojczyk i jakoś wróciłem na bieżnię. Wiem, że muszę być cierpliwy. Do treningu ogólnorozwojowego wrócę pewnie już za kilka tygodni, ale do jazdy bobslejem nie za bardzo. Tutaj są zbyt duże przeciążenia.

Mimo trudnej sytuacji i ogromnemu pechowi już u progu sezonu, nasza drużyna bobslejowa jest myśli pozytywnie i zapowiada walkę. Krzysiek to wielkie osłabienie – tak dwójki, jak i czwórki, ale, koledzy tanio skóry nie sprzedadzą. Grzegorz Kossakowski potwierdził wcześniejsze informacje, że dwójka bardzo poprawiła start. – Uzyskujemy czasy zbliżone do słynnego Łotysza, Oskarsa Melbārdisa, co by nie było wicemistrza olimpijskiego z Soczi.